Zasiadka czerwiec 2015 – Do trzech razy sztuka (Dobro Klasztorne)
Udostępnij
Nikt z nas nie przypuszczał wtedy, że nie tylko nie jest źle, ale że zapoczątkowaliśmy serię nieustannych brań. Pierwsza noc mija szybko i bezsennie, bo gdy tylko kładliśmy się spać, nasze sygnalizatory albo popiskiwały albo dawały o sobie znać długimi odjazdami ryb. Po pierwszej dobie mieliśmy już na swoim koncie 15 ryb, w tym mojego karpia 20 kg, złowionego na zig riga z przynętą ananasową Montezuma.
Mój wujek wyciąga po kilku mniejszych rybach, swoją życiówkę, którą niełatwo będzie pobić, bo był to karp 19.200, który połakomił się na pojedynczą kulkę tonącą Kaligulę czyli squida. Było to o tyle zaskakujące, że Dobro znane jest z tego, że ryby lubią tam „na słodko”.
Jak widać od każdej reguły są wyjątki. Po tym holu zacząłem kombinować łowienie w toni i z dna na naprawdę mającą kopa przynętę pop up – Dracula (orzech tygrysi z czosnkiem), którego różne kombinacje także z Kaligulą przyniosły parę ładnych „nastek” tylko w jeden dzień.
Podsumowując – dwie doby złowiliśmy 25 sztuk ryb, w tym 20 karpi i pięć amurów oraz mieliśmy parę pustych brań.
Wagowo dało nam to 284 kg w tym jedną 20 kg, cztery 19 kg , trzy 14 kg, parę 12 kg i masę mniejszych ryb. Zwieńczeniem naszej zasiadki była złowiona przeze mnie ,,pełnołuska piękność”, która dała mi adrenalinowego kopa podczas holu, pokazując swoją siłę, nie dając się oderwać od dna. Po szybkim zważeniu i zrobieniu paru fotek, odprowadziłem osobiście tę wyjątkową rybę do jej domu, myśląc: ,,dziękuje i wracaj do siebie” DLA TAKICH CHWIL WARTO ŻYĆ.
Gorące podziękowania dla mojego kompana – wuja, który myślę, że zaraził się tą piękną pasją jaką jest karpiarstwo i sądzę, że jeszcze tu ze mną wróci. Do zobaczenia nad wodą !