Przejechaliśmy nad kanał w czwartek z nadzieją, że uda się szybko sprowokować ryby do brania, które jeszcze w środę w trakcie nęcenia miejscówek, wygrzewały się przy powierzchni😊. W czwartek temperatura w dzień wynosiła 25*C a w nocy 18*C. W piątek nastąpiła zmiana pogody i rano był już tylko 14*C. Z godzinyny na godzinę, nasze nadzieje na wypracowanie brania…gasły😒. Skoki ciśnienia w trakcie 15 godzin, wyniosły ponad 20HPa co z doświadczenia wiemy, że nie wróżyło to nic dobrego. Po dwóch dobach bez brania, byliśmy podłamani wynikiem, a raczej jego brakiem😣. W sobotę o 12:30 w kilka minut, niebo zrobiło się błękitne i wyszło słońce😎. W tym samym momencie, martwa woda, bez jakichkolwiek oznak obecności ryb…ożyła. Pokazały się karpie na powierzchni.😃 Naliczyliśmy 11 szt, które stały w miejscu. Postanowiliśmy nie czekać, tylko po jednej wędce uzbroiliśmy w niezawodne w tym roku kulki Invadera z serii Sobieski podbite popu Cortes i położyliśmy w miejsca gdzie widzieliśmy karpie. U mnie branie nastąpiło 30 minut od położenia zestawu w nowe miejsce😊. Na końcu zestawu zameldował się piękny 12 kg jesienny karp z wielkim brzuchem😮.
Marcin zaczął szukać obecności karpi z wędką w ręku. Po chwili, dostrzegł 🔭dwie sztuki na środku kanału, a zestaw umieścił na małym placyku wolnym od gnijących roślin, podsypując punktowo małą łyżkę kukurydzy,konopi i orzecha tygrysiego. Na branie 8 kg karpia czekał 5 minut 😄, w co nie mogliśmy uwierzyć.
Po dwóch dniach bez brania w godzinę, łowiąc aktywnie, udało nam się przechytrzyć piękne ryby😃. Karpie były aktywne tylko przez 2 godziny. W momencie gdy niebo zasnuło się, kolejną porcją chmur, karpie zniknęły, a woda zrobiła się martwa. Do 17 nie mieliśmy już więcej brań. W tym momencie, podjęliśmy decyzję, że kończymy zasiadkę po dwóch dobach i jedziemy do domu. Był pomysł aby zakończyć sezon, ale ja chyba wyskoczę jeszcze na 2-3 doby…..może nad żwirownie, zapolować na jeszcze jednego 20+ ☺
-Przemek
Obserwuj nas