Po namowach kolegów z teamu Invadera, postanowiłem wraz z Krystianem przetestować nowe, obiecujące łowisko leżące w Krzekotowie na wschód od Poznania. Na miejsce przybyliśmy wczesnym popołudniem, i po dopłynięciu łodzią do miejscówki rozpoczęliśmy sondowanie łowiska, i rozbijanie obozu. Krystian tradycyjnym sposobem nęcił ziarnami wymieszanymi z pelletem i kulkami.
Ja natomiast typując skrajne łowisko zawsze ustawiam chociaż jedna wędkę w ciszy i z dala od pływających sprzętów i spadających spombów. Nęcę wówczas z kobry samymi kulkami i tak było tym razem. Krystian zajął się nęceniem dywanowym , a ja po wrzuceniu torebki kulek z moim ulubionym smakiem – Krab/banan, ulokowałem w tym samym miejscu zestaw z taka samą tonąca kulką.
Godzinę po zapadnięciu zmroku zaczynają się pierwsze brania, najpierw jednak lądują na brzegu karasie i leszcze, które choć dorodne, powodują na naszych twarzach irytację.
Na szczęście Krystian nie ma problemów z precyzyjnymi i dalekimi rzutami nawet w ciemnościach, więc jakoś udaje nam się opanować nerwy i cierpliwie czekać na konkretne ryby. Po dłuższej chwili Krystian na choinkę z kukurydzy zacina karpia o wadze nieco powyżej 4 kg i już jest nadzieja, że w końcu „normalne” ryby przypłynęły w łowisko. Około godziny 1-szej pobudkę urządza mój sygnalizator i zestaw rzucony skrajnie na smak krabowo-bananowy, który znowu potwierdza swoją skuteczność. Parominutowy hol wieńczy sesja zdjęciowa z ładnym karpiem powyżej 6 kg.
Jest nieźle, ale może być lepiej. Niestety do rana nie było już brań, i dopiero po śniadaniu niespodziewanie znowu ta sama wędka co w nocy ma branie, i po krótkim ale emocjonującym holu, karp z niecałymi siedmioma kilogramami ląduje w podbieraku. Jak zwykle sesja foto i rybka wraca do wody.
Test nad nową wodą uznaliśmy za udany, szczególnie kiedy weźmie się pod uwagę krótki czas pobytu i łowienie niemal z marszu, bez obserwacji i wywiadu o wodzie.
-Paweł
Obserwuj nas